Oto foto

Benedykt Jerzy Dorys

 

(właśc. Rotenberg) (ur. 1901 w Kaliszu, zm. 1990 w Warszawie). Jeden z najsłynniejszych i najwybitniejszych polskich fotografów. Amatorsko fotografował już jako trzynastolatek w rodzinnym Kaliszu. Jako profesjonalista zadebiutował w 1928 roku na pierwszym Międzynarodowym Salonie Fotografii Artystycznej w Warszawie. Rok później otworzył w Alejach Jerozolimskich 41 swoje studio „Foto Dorys” (już wtedy używał pseudonimu, choć formalnie nazwisko zmienił dopiero po wojnie). Stolicę dość szybko obiega wieść o niezwykłym fotografie. Gdy Dorys portretuje nikomu nieznaną Władysławę Kostakównę, dziewczyna wkrótce zostaje Miss Polski – wybraną oczywiście na podstawie fotografii jego autorstwa. Potem w ten sam sposób tytuł Miss Polski zdobywa jeszcze Zofia Batycka.

 

 

Portret stał się specjalnością Dorysa. „Najbardziej lubię fotografować takie twarze – mówił – które pozwalają mi jak najgłębiej wniknąć w osobowość człowieka”1. Dość szybko posiadanie własnego portretu autorstwa Dorysa stało się wśród elit stolicy czymś w najlepszym guście. Wśród ludzi nauki, przedsiębiorców, polityków i wybitnych przedstawicieli sztuki, których portretował w swoim studiu, byli oczywiście również wielcy polskiego kina, m.in.: Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Hanka Ordonówna czy Mieczysława Ćwiklińska. Dorys nie bywał na planach filmowych, nie robił fotosów, lecz często fotografował aktorów w kostiumach z konkretnego filmu. Zwłaszcza przedwojenne kino zawdzięcza mu bardzo dużo – Dorys uchwycił jego gwiazdy w okresach ich największych triumfów, utrwalił cząstkę tamtej kultury, z jej modą, ideałami urody, wychodząc naprzeciw aktorom, którzy chyba na zawsze chcieli zostać zapamiętanymi takimi, jakich sfotografował ich Dorys.

 

Największą sławę przyniósł mu jednak cykl zdjęć z Kazimierza nad Wisłą, wykonanych w latach 1931-1932. Choć po raz pierwszy zaprezentowano je dopiero w 1961 roku w warszawskiej Kordegardzie, i tak okrzyknięto je pierwszym polskim fotoreportażem. „Zawiera wszystko, co trzeba – pisał Adolf Rudnicki o tym cyklu  aby świat, którego już nie ma, ożył. Zapach, klimat, temperatura, ludzie – wszystko autentyczne. Jest to świat gorzkiej, krzyczącej nędzy, ruder, błota, bosych i obdartych dzieci, bawiących się o krok od rynsztoka, nędznych sklepików, których całą zawartość stanowi słój ogórków kiszonych, kilogram cukierków lub beczka z naftą. Jest to świat bogaty i miękki w swej nędzy, niepochwycony w żadne cugle organizacyjne, świat ocalony z jednej pożogi i czekający na drugą, świat dramatyczny, pełny i uśpiony, oczekujący nieszczęścia i bezsilny, by się przed nim uchronić”2

 

We wrześniu 1939 roku Dorys walczy w obronie Warszawy. Na jesieni w jego zakładzie pojawił się jakiś pan – jak sam to opisał fotograf – w tyrolskim kapelusiku. Pokazał dowód z niemieckim stemplem i zaproponował wspólne prowadzenie zakładu. Zgodziłem się natychmiast i poprosiłem, by przyszedł następnego dnia o piątej. Nazajutrz już nie było tam ani mnie, ani aparatów. Wywiozłem wszystko dorożkami do znanego fotografa Kirchnera, który mieszkał niedaleko. Archiwum zakładu umieściłem jeszcze wcześniej w piwnicy. Potem, kiedy komisarz domu kazał otwierać piwnice, wyniosłem je do piwnicy innego domu, w którym mieszkali moi przyjaciele”3.

 

Dorys, z pochodzenia Żyd, musiał zamieszkać w getcie. Prowadził tam kolejno zakłady fotograficzne przy Chłodnej i Elektoralnej. W 1942 roku uciekł z getta i ukrywał się po aryjskiej stronie. Przeżył wojnę i już w 1946 roku otworzył nowe studio fotograficzne przy Nowym Świecie 29. Prowadził je do połowy lat 80.

 

Oprac. Piotr Śmiałowski



1. Cytat z wprowadzenia do wystawy „Foto Dorys” otwartej 12 grudnia 2013 roku w Bibliotece Narodowej

2. A. Rudnicki, Niebieskie kartki, „Świat”, 1960, nr 47

3. Cytat za http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,97596,4055811.html


Galeria

 

powrót do poprzedniej strony