-
/ 10
1. Pomysłodawcą filmu, zgodnie z czołówką, był Marian Bielicki (1920-1972) – pisarz, dziennikarz, eseista, tłumacz, podróżnik. Autor sięgający po różne konwencje: jego opublikowana w wydawnictwie MON dylogia „Bakteria 0.78” (1951) i „Dżuma rusza do ataku” (1955) wpisywała się w nurt politycznego science-fiction, a wydane pod pseudonimem Stefan Lemar kryminały „Człowiek w samochodzie” (1959) i „Morderca przychodzi przed północą” (1960) – powieści milicyjnej. Z kolei „Opowieści Szidikura: baśnie i legendy Tybetu” (1957) – efekt podróży Bielickiego – stanowiły część twórczości skierowanej do młodszych czytelników, podobnie jak „Gorycz sławy” (1961), studium alienacji nastolatka i „Moje skarby w kosmosie, czyli powieść pozornie fantastyczna” (1962). Należy do niej także „Małgorzato, nie skacz”, tekst napisany w listopadzie 1962 roku – ręczny dopisek „nowela filmowa” na znajdującym się w zbiorach FINA maszynopisie sygnalizuje, że opowieść o nastoletniej uciekinierce nie powstawała z myślą o filmie. Bielicki z kinem nie miał bowiem zawodowo nic wspólnego, a sama (mini)powieść oparta na introspekcjach i monologach wewnętrznych postaci, z odautorskimi komentarzami, jako nowela filmowa jest po prostu mało filmowa. I jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do „Beaty”, pod koniec 1963 roku, została opublikowana przez Naszą Księgarnię jako „Gdzie jesteś, Małgorzato?”, pierwsza, jak się potem okaże, część popularnej trylogii, uzupełnionej w kolejnych latach o „Małgorzata szuka siebie” (1964) i „Małgorzaty droga powrotu” (1965).
Z zachowanych dokumentów wynika, że reżyserka, Anna Sokołowska, chciała zrobić film, którego tematem byłaby ucieczka młodej dziewczyny z domu – o pomoc poprosiła dramaturga i autora słuchowisk, Michała Toneckiego, który zapewne znał Bielickiego i jego nieopublikowany jeszcze tekst. Jego scenariusz – I wersja zatytułowana „Dziwna jesteś Beato…” i złożona w lipcu 1963 roku, II rozpatrywana na posiedzeniu Komisji Ocen Scenariuszy 8 listopada 1963 – wykorzystuje tylko pewne wątki noweli. Poza tym dokonuje szeregu zmian, od imienia bohaterki począwszy, przez relacje (i typ charakteru) jej rodziców – po zakończenie, które u Bielickiego jest (jeszcze) otwarte: Małgorzata nie wróciła. Pojawia się też istotny dla postępowania Beaty wątek ciąży jej szkolnej koleżanki. Na ekranie monologi wewnętrzne przekształciły się w serię retrospekcji tworzących narrację pryzmatyczną: bohaterka, poza jedną, finałową sceną, widziana jest wyłącznie oczami innych (i bez długich, często nazbyt dydaktycznych komentarzy postaci).
Co ciekawe, decyzja o skierowaniu filmu do realizacji nie zapadła od razu na posiedzeniu KOS, choć niemal wszyscy uczestnicy podkreślali, jak ważna jest tematyka młodzieżowa – obawiano się jednak, czy w tej historii o 16-latce buntującej się przeciwko obłudzie dorosłych nie za głośno wybrzmią oskarżenia wobec rodziców i szkoły. Eksplikacja napisana przez twórców rozwiała jednak te obawy – w notce z 27 grudnia 1963 roku zawiadamiano o akceptacji scenariusza.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Raksa Pola - aktorka
-
/ 10
2. „Beata” była drugim – po debiutanckiej adaptacji powieści Jerzego Broszkiewicza „Wielka, większa i największa” (1962) – filmem fabularnym Anny Sokołowskiej (1933-2016), absolwentki Wydziału Reżyserii łódzkiej PWSF. Podobnie jak jej pierwszy – i kolejny, „Julia, Maria, Genowefa...” (1967) – powstał w Zespole Filmowym „Start” (1955-1968) i jest częścią międzypokoleniowej, kobiecej sztafety filmowej. Kierowniczką artystyczną Zespołu (nazwa nieprzypadkowo odsyła do przedwojennego Stowarzyszenia Miłośników Filmu Artystycznego „Start”, z jego ideą kolektywów filmowych) była bowiem Wanda Jakubowska, pionierka polskiego kina, przez lata jedyna zawodowa reżyserka. A potem nauczycielka zawodu i mentorka tych kolejnych: Maria Kaniewska, pierwotnie aktorka, która pierwsze, nieformalne lekcje reżyserii brała u Jakubowskiej na planie „Ostatniego etapie” (1947), w „Starcie” właśnie zrealizowała swoje filmowe klasyki dla dzieci i młodzieży – „Awanturę o Basię” (1959), „Szatana z siódmej klasy” (1960), „Panienkę z okienka” (1964). A jej asystentką (formalnie: II reżyser) m.in. przy adaptacjach prozy Makuszyńskiego, była Anna Sokołowska, która wcześniej, przy „Królu Maciusiu I” (1957), zaliczyła też staż u Jakubowskiej. Filmy tych trzech reżyserek łącznie stanowić będą niemal połowę (14 na 32) produkcji całego Zespołu. Jakubowska, Kaniewska i Sokołowska – obok związanej z ZF „Studio” Haliny Bielińskiej – były wówczas jedynymi fabularzystkami samodzielnie realizującymi filmy. Filmy, które – bo kino kobiet miało problem z wyjściem z tej szuflady – wpisywały się przede wszystkim w ów nurt kina dla dzieci i młodzieży. Po rozwiązaniu „Startu” (i innych zespołów filmowych) na pomarcowej fali, Sokołowska kolejne tytuły – „Bułeczka” (1973), „Inna” (1976), „Kłamczucha” (1981), „ESD” (1986) – nakręciła w ZF „Kadr”, dla którego ta dziecięco-młodzieżowa tematyka stanowiła raczej margines działalności. Pojawiające się dość regularnie głosy, postulaty o konieczności powołania zespołu specjalizującego się w produkcjach dla młodszych widzów nigdy nie zostały zrealizowane. Sama reżyserka swoją filmografię zamknęła w 1994 roku filmem „Przygody Joanny” wg powieści Jadwigi Korczakowskiej. Autorem zdjęć do niego – podobnie jak do wszystkich pozostałych filmów Sokołowskiej, począwszy od etiudy studenckiej „Bukiecik fiołków” (1954) był Jacek Korcelli (1934-2020), prywatnie mąż reżyserki.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Sokołowska Anna - reżyser, Korcelli Jacek - operator, Nowicki Marek - operator kamery, Gołas Wiesław - aktor, niezidentyfikowany - aktor
Autor: Troszczyński Jerzy
-
/ 10
3. Choć na początku pojawił się pomysł ogłoszenia konkursu na odtwórców głównych ról, to ostatecznie zagrali je młodzi, po części początkujący aktorzy, jak kończący wówczas warszawską PWST Marian Opania, który jako ekranowy Olek/Ramzes, po epizodzie w „Miłości dwudziestolatków” (1962), tu debiutował (i to bardzo udanie). Tytułową rolę zagrała (i nic nie wiadomo o to, czy miała jakiekolwiek konkurentki) Pola Raksa, która w 1964 roku też dopiero kończyła studia aktorskie w łódzkiej szkole, ale miała już spory dorobek filmowy, rozpoznawalność i popularność. Sokołowska poznała ją na planie „Szatana z siódmej klasy”, gdzie ówczesna studentka wrocławskiej polonistyki, odkryta przez Marię Kaniewską, zagrała Wandę – a potem, za namową reżyserki, zdecydowała się zostać aktorką, łącząc naukę z pracą w kinie. Rok 1964 był dla niej szczególnie intensywny: kilka miesięcy wcześniej swoją premierę miał „Ich dzień powszedni” (1963) Aleksandra Ścibora-Rylskiego (z rolą Grażyny, którą szczególnie lubiła), potem „Rozwodów nie będzie” (1963) Jerzego Stefana Stawińskiego. Znowu pojawiła się u Kaniewskiej jako tytułowa „Panienka z okienka”, zadebiutowała na scenie łódzkiego Teatru Powszechnego rolą szekspirowskiej Julii i w Teatrze Telewizji w „Intrydze i miłości” Schillera jako Luiza. Niemal równolegle z „Beatą” powstawał „Rękopis znaleziony w Saragossie” (1964) Wojciecha Jerzego Hasa, w którym zagrała Inezillę, a potem przeniosła się na plan kolejnego widowiska, „Popiołów” (1965) Andrzeja Wajdy, by wcielić się w Helenę de With. Udział w filmach mistrzów był nobilitujący, zapewnił jej prestiż i potwierdził aktorską klasę, ale to „Beata” i rola nastoletniej buntowniczki sprzeciwiającej się obłudzie – często niesympatycznej, reagującej impulsywnie – dała 23-latce status aktorki pokoleniowej, ikony i idolki, z którą utożsamiała się młoda, kobieca widownia. Dziewczyny pisały do niej listy, czesały się „na Beatę” (rodzaj boba z charakterystyczną grzywką) – i choć słynna fraza „Za jej Poli Raksy twarz” z „Autobiografii” Perfectu inspirowana była postacią Wandy z „Szatana…”, to, biorąc pod uwagę popularność filmu Sokołowskiej, pasuje i tu. Jej kreację doceniła też krytyka, np. Jan Józef Szczepański w „Tygodniku Powszechnym” pisał, że o Poli Raksie „wiedzieliśmy dotychczas, że jest śliczną dziewczyną. W »Beacie« okazała się ona także świetną, inteligentną aktorką, która potrafi z godną podziwu swobodą odtworzyć delikatnie cieniowaną maskę młodzieńczej pozy, narzucanej przez szczerość, starannie ukrywaną impulsywność uczuć i pełen niepokoju egocentryzm”.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Raksa Pola - aktorka
-
/ 10
4. Bystrą Krysię Rybczyńską, córkę ekranowej nauczycielki „Ryby” (Antonina Gordon-Górecka) zagrała Kinga Sieńko – i była to jej druga rola u Anny Sokołowskiej po ich wspólnym debiucie „Wielka, większa i największa” (1962), gdzie zagrała Ikę. Wtedy młodziutka aktorka była zdubbingowana (przez Danutę Przesmycką, ekranową kelnerkę w „Beacie”) – tu już mówi własnym głosem, a jedna z jej kwestii – „Po co się ma dzieci, jeśli się nie ma dla nich czasu?” – kluczowa dla filmu pokazującego niełatwe relacje międzypokoleniowe. Po raz trzeci spotka się z reżyserką na planie filmu „Julia, Anna, Genowefa…” i będzie to jej ostatnia filmowa przygoda.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Sieńko Kinga - aktorka, Gordon-Górecka Antonina - aktorka
-
/ 10
5. W noweli Bielickiego matka Beaty jest pediatrą. W I wersji scenariusza była kierowniczką salonu mód „Kobieta modna”, a scena, w której podczas przymiarki przypomina sobie rozmowę z córką, rozgrywała się przed pokazem nowej kolekcji. W II wersji (i w filmie) bohaterka jest kierowniczką pracowni kostiumów teatralnych – retrospekcja pojawia się w momencie przymiarki kostiumu szlacheckiego przez aktora, pana Stanisława, którego gra Stanisław Łapiński. Pierwotnie, według scenariusza, w tym epizodzie miał się pojawić Władysław Hańcza – być może ów ciężki żupan „pijący pod pachami” inspirowany był jego rolami w inscenizacjach dramatów Juliusza Słowackiego: Wojewody w „Mazepie” (1958) w reżyserii Romana Zawistowskiego i Regimentarza w wyreżyserowanym przez Krystynę Skuszankę „Śnie srebrnym Salomei” (1963). Oba przedstawienia wystawione w Teatrze Polskim w Warszawie.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Łapiński Stanisław - aktor, Kossobudzka Renata - aktorka
-
/ 10
6. Podczas prywatki Olek-Ramzes (Marian Opania) gra na gitarze i śpiewa piosenkę Jerzego Afanasjewa (tekst) i Janusza Hajduna (muzyka) „Niech no tylko zakwitną jabłonie”. Powstała i wykonana po raz pierwszy w 1959 roku, w momencie realizacji filmu stała się popularna dzięki głośnemu widowisku muzycznemu w Teatrze Ateneum „Niech no tylko zakwitną jabłonie” ze scenariuszem Agnieszki Osieckiej i w reżyserii Jana Biczyckiego (premiera 16 czerwca 1964). Jeden z uczestników kolaudacji, prozaik Jerzy Pomianowski zwrócił uwagę, że „»Jabłonie« śpiewane są fałszywie”, na co reżyserka Anna Sokołowska odpowiedziała: „»Jabłonie« są właśnie śpiewane nie fałszywie, mieliśmy nuty od kompozytora. To tylko w Ateneum inaczej”.
W filmie pojawia się też inna popularna ówcześnie piosenka, „Jaki śmieszny jesteś pod oknem…” (tekst: Wincenty Faber, muzyka: Zygmunt Konieczny) – Beata (Pola Raksa) nuci fragment podczas próby magnetofonu. Pierwotnie wykonana w Piwnicy pod Baranami przez Olę Kurczab, spopularyzowana została w 1962 roku oczywiście przez Ewę Demarczyk. Co ciekawe, w scenariuszu pojawiała się inna, dziś mniej znana piosenka „Jeśli chcesz, proszę wstąp” Jerzego Kaszyckiego (muzyka) i Tadeusza Śliwiaka (tekst) – w 1963 roku, na I Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu zaśpiewała ją Hanna Konieczna, zdobywając nagrodę w kategorii piosenka taneczno-rozrywkowa.
Dodajmy, że zarówno w scenariuszu, jak i filmie, ojciec Beaty, dając próbkę swojego głosu, pozostaje wierny operom Moniuszki: „Strasznemu dworowi” i „Halce”.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Opania Marian - aktor
-
/ 10
7. „Beata” jest jednym z tych filmów lat 60., które utrwaliły jakiś fragment epoki z jej modą, językiem, muzyką (twist!). Rzeczywistości, w której nie każdy ma telefon w domu, dlatego nauczycielka idzie zadzwonić do pobliskiego sklepu. I nie każdy ma telewizor, więc ogląda się ówczesny program w świetlicach czy kawiarniach: scenie rozmowy Jacka (Wojciech Duryasz) z okularnikiem (Wiesław Gołas) towarzyszy transmisja z walki bokserskiej Tadeusza Walaska, mistrza olimpijskiego z Rzymu, który w 1964 roku, na igrzyskach w Tokio (zaczęły się już po skończeniu zdjęć do filmu) wywalczył brąz.
To także film bardzo warszawski: kamera zagląda do kawiarni „Kaprys” przy Smolnej i modnego baru w Hotelu Europejskim (Beata udaje przed barmanem, że szkolna tarcza, która jej wypadła z kieszeni, należy do młodszej siostry), pokazuje okolice dworca Warszawa Powiśle i niedawno oddany do użytku podziemny dworzec Warszawa Śródmieście. Szczególnie atrakcyjnie prezentuje się na ekranie wiadukt przy ulicy Karowej.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Duryasz Wojciech (w środku) - aktor, Gołas Wiesław (z prawej) - aktor
-
/ 10
8. Kolaudacja filmu odbyła się 10 września 1964 roku i jej uczestnicy byli zgodni w pochwałach: „On nie mówi o wielkich sprawach, ale powszednich i mówi w sposób ludzki i ciepły. „Ten film jest jakiś taki czysty w tym liryzmie i nie przesuszony” – mówił Jan Rybkowski. (Jan Rybkowski); „Mnie się wydaje, że to jest bez zastrzeżeń film współczesny, w którym może się wszystko od początku do końca podobać. Mnie się wszystko podoba – od tego, jak jest zrobiony, zmontowany, fotografowany – film, który dzieje się nareszcie w tym kraju” – wtórował mu Czesław Petelski (dodając potem pewną złośliwość: „I muzyka dobra, mimo że Matuszkiewicza”). Szczególnie – w kontekście słabej (ilościowo) obecności reżyserek w ówczesnym kinie – warte podkreślenia są słowa Jerzego Pomianowskiego, który, mimo pewnych zastrzeżeń do filmu, chciał „dać wyraz pewnej radości, która na pewno nas wszystkich przejęła, mianowicie byłem świadkiem ujawienia się talentu reżyserskiego. To jest zawsze dla mnie wielka radość i sądzę, że każdy z nas z przyjemnością patrzy, że obok zjawia się ktoś. Widziałem dzisiaj pracę kogoś utalentowanego, pełnego smaku i dużej skromności zawodowej człowieka. To jest dla mnie duża przyjemność”. Chwalono aktorstwo, szczególnie Polę Raksę („To jest prawdziwy jakościowy skok”), ale też Mariana Opanię i Kingę Sieńko („Ona ma takie aktorskie zagrywki, że niejeden stary, doświadczony aktor mógłby się nie powstydzić”), doceniono dialogi napisane przez Michała Toneckiego. Puenta należała do gospodarza, wiceministra Tadeusza Zaorskiego: „Przyłączam się do głosów, które podkreślały wartości realizatorskie filmu. Dostaliśmy bardzo sympatyczny, ciekawy, dobry film”.
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Sokołowska Anna (z lewej, tyłem) - reżyser, Opania Marian - aktor, Raksa Pola - aktorka
-
/ 10
9. Krytyka przyjęła film pozytywnie, choć nie zawsze entuzjastycznie: „Otóż, wydaje się, że film ten jednak pachnie fałszywą dętologią, a wynika to właśnie z owej założonej atmosfery dobrego domu. W gruncie rzeczy to co nam się przedstawia jako bunt wrażliwej dziewczyny przeciwko fałszom, konformizmowi, niesprawiedliwości otoczenia, jest w rzeczywistości kaprysem rozpieszczonej panienki, która wszystkim ma wszystko za złe, obnosi z dumą swoją wyższość, demonstruje typowy stosunek do tłumu pannicy, której zbyt dobrze się powodzi. Chociaż krył się za »Beatą« interesujący zamysł pedagogiczny: pokazać dziewczynę pozornie niesforną, nie dbającą pozornie o nic, a w rzeczywistości pielęgnującą w sobie cenne wartości (dobrze się uczy, ceni sobie nieskalaną uczciwość, jest zaprzeczeniem pewnego »rozwydrzenia« rówieśników)” – pisał Janusz Gazda. Dla kontrastu, Alicja Helman podkreślała: „W tej historii spotkania dziewczyny z problemami życia, jej buntu, ucieczki i powrotu znajdujemy wprawdzie charakterystyczne elementy ogółu filmów młodzieżowych, ale potraktowane z umiarem i w sposób rozsądny. Motyw »czystości« pozbawiony jest tu swej zwykłej sentymentalno-czułostkowej otoczki, na skutek czego postać bohaterki staje się bardziej autentyczna. Beata jest nie tylko skrzywdzona, ponieważ nie umie odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego »życie jest takie« i odkrywa fałsz i zdradę w swym najbliższym otoczeniu, jest również zuchwała i arogancka, »narwana« i histerycznie przeczulona. Spotkanie z życiem nie jest dla niej sprawą wielkiego rozczarowania, które raz na zawsze miałoby zniszczyć jej »czystość«, ani przełomem dokonanym w trybie doraźnym. Historia jej buntu i ucieczki staje się lekcją odpowiedzialności i rozwagi, krokiem naprzód w kierunku dojrzałości”.
„9 gniewnych ludzi” (acz w liczbie ośmiu) ze słynnej rubryki czasopisma „Film”, oceniając „Beatę” rozdzieliło po równo (w skali 1-6) czwórki (dobry) i trójki (dyskusyjny) – wśród oceniających wyżej byli m.in. Stanisław Janicki, Jerzy Płażewski i Leon Bukowiecki.
Sam film Anny Sokołowskiej w kinach wyświetlany był z dodatkiem filmowym: dokumentem Bogusława Rybczyńskiego pt. „Matura” (1964).
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Opania Marian - aktor, Raksa Pola - aktorka
-
/ 10
10. „Bardzo ważną rzeczą jest to, że film zaczyna się dla widza po wyjściu z kina. To jest jeden z nielicznych filmów, który stawia w umyśle widza szereg pytań, na które trzeba będzie odpowiedzieć. Rodzice, szkoła i młodzież są doskonale pokazane” – wypowiedziane podczas kolaudacji słowa Zdzisława Skowrońskiego okazały się prorocze: „Beata”, choć nie była pierwszym filmem opowiadającym o współczesnej młodzieży, to jako pierwsza wywołała taki rezonans. Wpływ filmu nie ograniczał się do wizualnego naśladowania idolki (trudno dziś skorygować plotki o ucieczkach z domu na wzór bohaterki) – wywołał też dyskusję na łamach popularnych pism młodzieżowych, jak „Filipinka”. Poruszone w nim tematy – relacje młodych ludzi z sobą i dorosłymi (rodzice, nauczyciele), konflikty, zmieniająca się obyczajowość (także seksualna) – dotyczące widowni zachęcały do zabrania głosu, stąd pod znaczącymi tytułami typu „Beaty o »Beacie«”, publikowane były listy czytelniczek. I refleksje typu: „My naprawdę nie jesteśmy tacy, za jakich się czasami podajemy. To przecież są nasze pozy. A wszystko dlatego, że może chcielibyśmy być właśnie inni niż jesteśmy. Tylko nie zawsze wiemy, jak stać się tym kimś, o którym mamy »wielkie wyobrażenie«”. Film wywołał też reakcję wśród nauczycieli, więc redakcja „Dookoła Świata” zorganizowała spotkanie jego twórców – Anny Sokołowskiej i Michała Toneckiego – z dyrektorem jednego z warszawskich liceów oraz czwórką uczniów i uczennic innych ogólniaków. Zapis dyskusji pod (znowu: znaczącym) tytułem „Beaty są wśród nas” opublikowano w numerze 9 (1965) czasopisma – a jej przebieg pokazuje, że film rzeczywiście okazał się znakomitym katalizatorem i pretekstem do poważnej rozmowy.
Opracowanie | Katarzyna Wajda
Beata, 1964, reż. Sokołowska Anna
na zdjęciu: Raksa Pola - aktorka, Gołas Wiesław - aktor