-
/ 8
Podtytuł „Rozstania” (1960) – „komedia sentymentalna” – choć nieco przekorny, to jednak w dużej mierze trafny: czwarta fabuła Wojciecha Jerzego Hasa zawiera bowiem w sobie sporą dawkę humoru, ironii i absurdu.
Reżyser nigdy wcześniej – a później może tylko w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” (1964) – nie bawił się tak kinem i to przede wszystkim własnym. W „Rozstaniu” znajdziemy zarówno zabawne cameo, czyli epizod z udziałem znanego aktora, stanowiące podstawę chyba najlepszego w ówczesnym polskim kinie autotematycznego żartu (nie zdradzimy, by nie psuć przyjemności widzom) – jak też lekką kpinę z wcześniejszych filmów samego Hasa. Trochę tak, jakby reżyser przykładał do nich krzywe nieco zwierciadło.
Przykładem tego jest scena spotkania głównej bohaterki, Magdaleny (Lidia Wysocka) z jej kuzynem, a zarazem adoratorem mecenasem Rennertem (Gustaw Holoubek) w restauracji „Pod Różą” – nazwa oczywiście przywołuje wcześniejsze „Pożegnania” (1959). Sama sytuacja – ważna rozmowa bliskiej sobie pary – przypomina tę z debiutanckiej „Pętli” (1957), gdy Kuba, także grany przez Holoubka, spotyka dawną miłość (Teresa Szmigielówna), a w tle słychać przedwojenne, miłosne szlagiery. Tutaj wyznaniom bohaterów towarzyszy – wyglądający absurdalnie na tle miasteczka, gdzie rozgrywa się akcja – meksykański zespół à la „Duet Egzotyczny” (za parę lat rozwinie się w popularny Tercet Egzotyczny) którego piosenkę słyszymy.
Na ten pomysł wpadł Has – w opowiadaniu Jadwigi Żylińskiej stanowiącej podstawę scenariusza jest analogiczna scena, ale bardzo konwencjonalna, z pianistą grającym jakiś klasyczny utwór – a w postaci muzyków (z ich malowniczymi kostiumami) wcielili się jego asystenci: Karol Dąbrowski i Andrzej Jerzy Piotrowski.Opracowanie | Katarzyna Wajda
Rozstanie, 1960, reż. Has Wojciech Jerzy
na zdjęciu: Dąbrowski Karol - aktor (rola meksykański grajek), Modrzewski Henryk - aktor, Piotrowski Andrzej Jerzy - aktor (rola meksykański grajek)
-
/ 8
„Ziemia obiecana” Andrzeja Wajdy jako adaptacja powieści Władysława Reymonta to przykład (bardzo) twórczej zdrady – między filmem a literackim pierwowzorem jest wiele różnic, niedochowania wierności zarówno literze, jak i, przede wszystkim, duchowi tekstu.
Dotyczy to m.in. zakończenia, które w książce wydaje się tyleż sentymentalne, co mało wiarygodne, zważywszy, co bohater zrobił wcześniej. Oto bowiem Karol Borowiecki, po pożarze ich wspólnej fabryki rozstaje się z przyjaciółmi, Morycem Weltem i Maksem Baumem – i zostaje zięciem niemieckiego fabrykanta Müllera. Z czasem przejmuje interesy teścia, spełniając swoje marzenie o byciu prawdziwym Lodzermenschem, łódzkim potentatem.
Po kilku latach przekonuje się jednak, że rację miał ten, kto mu niegdyś powiedział, że wielcy fabrykanci są biedniejsi od własnych robotników, ponieważ stają się niewolnikami swoich milionów. Przypadkowe spotkanie z byłą narzeczoną Anką, teraz prowadzącą ochronkę dla dzieci, uświadamia mu ostatecznie, że przegrał własne szczęście i powinien pomyśleć o innych.
Dla Wajdy taki finał był fałszywy, zwłaszcza, że filmowa rzeczywistość jest o wiele bardziej drapieżna niż literacka, a Karol Borowiecki (Daniel Olbrychski) zbyt dużo poświęcił (poza przyjaźnią, bo ją reżyser, w przeciwieństwo do pisarza ocalił, sprawiając, że „Ziemia obiecana” to być może najlepszy polski film kumpelski), by poddawać się tego typu myślom.
Reżyser rozważał różne warianty i ostatecznie „Ziemia obiecana” kończy się sceną przyjęcia w pałacu Borowieckiego zakłóconego przez strajk robotników – i decyzją o strzelaniu do nich. Początkowo nakręcono jednak inną wersję tego finału: Karol wyrywa spod nóg gości czerwony dywan i wyrzuca go przez okno w stronę strajkujących. Wtedy zostaje śmiertelnie trafiony przypadkową kulą. Daniel Olbrychski, jak wspominał autor zdjęć, Witold Sobociński, padając na podłogę wykonał jakiś niezwykle efektowny piruet, który zarejestrowała kamera.
I to zakończenie – jak wynika z protokołu – znalazło się w wersji filmu kolaudowanej 30 sierpnia 1974 roku. I stać się miało przedmiotem kolejnej rozmowy twórców z władzami kinematografii, sam Wajda też ponoć uznał śmierć Borowieckiego za zbyt mocną puentę – ostatecznie więc została wycięta. Dziś jedynym jej śladem pozostaje kilka zdjęć Renaty Pajchel, stałej fotosistki reżysera.
Skądinąd najciekawszym alternatywnym zakończeniem „Ziemi obiecanej” był wariant zbyt niepoprawny politycznie, by go w ogóle kręcić. Oto Karol z żoną i dziećmi wprost z pałacu, po czerwonym dywanie wkracza do salonki. Własnym pociągiem jedzie do Moskwy, by tam spotkać się z rosyjskimi milionerami z branży tekstylnej. Po drodze robi przerwę, by na śnieżnej równinie szukać mogiły dziada - powstańca styczniowego. Gdy znajduje, pada i prosi zmarłego (który w przeciwieństwie do niego dochował wierności rodzinnym wartościom) o przebaczenie za wszystkie zdrady, jakich się dopuścił, łącznie z handlem z Rosjanami. A ci, podobni jemu bogacze, czekają na Borowieckiego na moskiewskim dworcu. Film kończy się zbliżeniami gorących męskich pocałunków w usta, jakże dobrze znanych widzom lat 70…Opracowanie | Katarzyna Wajda
Ziemia obiecana [1974], 1974, reż. Wajda Andrzej
na zdjęciu: Olbrychski Daniel - aktor
Autor: Pajchel Renata
-
/ 8
Jedną z najważniejszych scen w "Pętli" (1957) Wojciecha Jerzego Hasa jest spotkanie Kuby (Gustaw Holoubek) z dawną miłością (Teresa Szmigielówna).
W filmie spotkanie w całości odbywa się w kawiarni: w tle rozmowy, podczas której kobieta, teraz żona niekochanego męża, wyznaje bohaterowi, że kiedyś go kochała, słychać próbę muzyków i fragmenty przedwojennych, sentymentalnych przebojów na czele z „Miłość ci wszystko wybaczy”.
Tymczasem w opartym o opowiadanie Marka Hłaski scenariuszu, który pisarz przygotował razem z reżyserem, po słowach kobiety, że przestrzegano ją przed jego nadmiernym piciem – oboje opuszczają lokal i idą nad rzekę. Miejsce podobne do tego, gdzie przed laty się spotykali – teraz widzą tam parę młodych ludzi, dziewczynę i chłopaka. Ich widok przypomina Kubie o przeszłości, aktywizuje pamięć, która dla próbującego wyzdrowieć i zacząć nowe życie bohatera stanowi balast.
Zachowane fotosy wskazują, że Has – tradycyjnie kierując się szczegółowo rozpisanym scenopisem – nakręcił tę nadrzeczną sekwencję, obsadzając w rolach dziewczyny i chłopaka Irenę Grzonkównę i Adama Fiuta, pojawia się też Winicjusz Więckowski jako wędkarz.
Ostatecznie jednak z niej zrezygnował, rozgrywając całą sytuację w scenerii kawiarni – kończą ją, podobnie jak w scenariuszu, wykrzyczane na odchodne słowa Kuby: "Nie chcę żadnych wspomnień. Nie chcę niczego żałować ani pozostawiać poza sobą".Opracowanie | Katarzyna Wajda
Informacje i cytaty z książki Piotra Śmiałowskiego „»Proszę to wyciąć« czyli historia scen wyciętych z polskich filmów w pierwszym ćwierćwieczu PRL”, Universitas, Kraków 2024
Pętla, 1957, reż. Has Wojciech Jerzy
na zdjęciu: Holoubek Gustaw - aktor, Szmigielówna Teresa - aktorka
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 8
Wojciech Jerzy Has przystępując do realizacji "Pożegnań" (1958) nie miał wybranego wcześniej odtwórcy głównej roli Pawła.
Zorganizowano zdjęcia próbne, na których pojawić się miało ponad 50 aktorów. Wśród nich był Zbigniew Wójcik (1932-1963), utalentowany aktor teatralny, wówczas jeszcze związany z Teatrem Dramatycznym we Wrocławiu (za chwilę dołączy do zespołu Starego Teatru w Krakowie).
Has wówczas nie zobaczył w nim – ani w żadnym innym uczestniku tego castingu – filmowego Pawła (wkrótce potem zaangażował bez żadnych zdjęć próbnych Tadeusza Janczara), ale go zapamiętał.
Na tyle, by nie tylko kilka lat później obsadzić go w niewielkiej roli w „Złocie” (1961), ale też chcąc, żeby zagrał Rawicza w „Jak być kochaną” (1962). Niestety, Wójcik prócz talentu aktorskiego miał też silne skłonności autodestrukcyjne, dużo pił i wdawał się w awantury, w efekcie zamiast na planie filmu, wylądował – po jakiejś pijackiej burdzie – w milicyjnym areszcie. W ostatniej niemal chwili został zastąpiony przez Zbigniewa Cybulskiego.
Has nadal jednak chciał z nim pracować i kilkanaście miesięcy później obaj z Tadeuszem Kwiatkowskim, scenarzystą „Rękopisu znalezionego w Saragossie” (1964), złożyli mu propozycję zagrania Alfonsa van Wordena. Aktor miał być zachwycony scenariuszem, bardzo chciał grać, niestety dzień później został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, razem z partnerką, aktorką Zofią Marcinkowską (pamiętna Lucyna ze zrealizowanego 3 lata wcześniej „Nikt nie woła” Kazimierza Kutza) – kolejna kłótnia pary skończyła się tragicznie.
Rzeczywista filmografia Zbigniewa Wójcika jest skromna – drobne role w „Dziewczynie z dobrego domu” (1962) Antoniego Bohdziewicza czy „Ósmym dniu tygodnia” (1958) Aleksandra Forda. Ta niebyła, której śladem są dwa fotosy ze zdjęć próbnych do „Pożegnań”, pozostaje znacznie ciekawsza.Opracowanie | Katarzyna Wajda
Pożegnania, 1958, reż. Has Wojciech Jerzy
na zdjęciu: Wójcik Zbigniew - aktor
Autor: Urbanowicz Wojciech
-
/ 8Barbara Krafftówna do roli Felicji w „Jak być kochaną” (1962) Wojciecha Jerzego Hasa przygotowywała się tak, jak do roli teatralnej: przed pierwszymi zdjęciami znała już cały tekst na pamięć. Postanowiła też, że w scenach rozgrywających się w samolocie, gdzie bohaterka odbywa podróż nie tylko w przestrzeni powietrznej, ale przede wszystkim w czasie, wracając w swoim monologu do bolesnej przeszłości – mieć będzie na nogach szpilki. Przy filmowaniu aktorki w bliskich planach nie było to koniecznie – mogła włożyć wygodniejsze obuwie. Krafftówna chciała jednak grać w pełnym kostiumie, choć siedzenie wiele godzin w butach na wysokich obcasach było niewygodne, bo, jak podkreślała, „ta niewygoda była mi potrzebna do opowiedzenia historii Felicji”.Również jej pomysłem było, by scenę po najbardziej traumatycznym doświadczeniu bohaterki zagrać boso – prywatnie aktorka tego unikała, wręcz bała się dotykać gołymi stopami jakiejkolwiek powierzchni, łącznie z piaskiem na plaży. Dlatego zdjęcie butów w tym momencie życia Felicji pomogło jej wiarygodnie oddać emocje kobiety.W tych scenach samolotowych filmowa Felicja ma ściągniętą prawą skórzaną rękawiczkę – lewa pozostaje na ręce. Zapewne ma to związek z tym, że bohaterka w czasie podróży sporo pali (podobnie jak wtedy sama Barbara Krafftówna), a dym papierosowy głęboko wnika w skórzane powierzchnie i trudno się go potem pozbyć. Sam gest więc – choć rękawiczki w filmach Hasa bywają częstym i znaczącym rekwizytem – pozostaje nie tyle symboliczny, co czysto pragmatyczny, być może też wynikający z prywatnych doświadczeń aktorki.Opracowanie | Katarzyna Wajda
Jak być kochaną, 1962, reż. Has Wojciech Jerzy
na zdjęciu: Krafftówna Barbara - aktorka
Autor: Zachwajewski Janusz
-
/ 8Jakkolwiek trudno dzisiaj wyobrazić sobie innego ekranowego Alfonsa van Wordena niż Zbigniew Cybulski, to nie on był pierwszym, ani nawet drugim wyborem aktorskim Wojciecha Jerzego Hasa.Główny bohater powieściowego „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego ma 23 lata, więc reżyser początkowo szukał młodego aktora. Jego pierwszym wyborem ponownie – wcześniej miał bowiem zagrać Rawicza w „Jak być kochaną” (1962) – był krakowski aktor Zbigniew Wójcik, obdarzony nie tylko dużym talentem, ale i gwałtownym temperamentem.Reżyser razem ze scenarzystą Tadeuszem Kwiatkowskim (obaj z Wójcikiem związani byli z kabaretem Jama Michalika) odwiedzili go w lipcu 1963 roku w garderobie Starego Teatru, składając propozycję zagrania głównej roli w ich filmie. Aktor miał być zachwycony scenariuszem, bardzo chciał grać, niestety dzień później został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, razem z partnerką, aktorką Zofią Marcinkowską (pamiętna Lucyna ze zrealizowanego 3 lata wcześniej „Nikt nie woła” Kazimierza Kutza) – kolejna kłótnia pary skończyła się tragicznie. A dla Hasa zaczęły się poszukiwania aktora do roli – jak pisała prasa – amanta naiwnego. Stąd m.in. próby kostiumowe Władysława Kowalskiego, który zagrał we wcześniejszych filmach reżysera, „Rozstaniu” (1960) i „Złocie” (1961).Ostatecznie zdjęcia próbne w grudniu 1963 roku wygrał André Clair (w rzeczywistości Andrzej Trześniewski), francuski aktor polskiego pochodzenia (tajemnicą pozostaje, kto zwrócił uwagę Hasa na niego, choć plotka wymienia pisarza Kazimierza Brandysa), który kilka miesięcy później podpisał umowę na 54 dni zdjęciowe. Prasa szybko podjęła temat „gwiazdy z Francji”, pojawiły się informacje, że Clair należy do zespołu Théâtre National Populaire (a wcześniej Comédie-Française), a „filmowym sukcesem była dla niego rola Karola V, króla Francji w filmie »Thierry la Fonde«. Po realizacji umowy z Filmem Polskim Clair wyjeżdża do Hollywood, gdzie mu się szykuje rola Jamesa Deana w filmie o tym aktorze” (w rzeczywistości owa królewska rola była epizodem w serialu, a film o Deanie raczej promocyjną plotką). Wyznacznikiem gwiazdorskiego statusu było wynajęcie dla aktora i jego rodziny willi na wrocławskich Krzykach, on sam ćwiczył jazdę konną, szermierkę i dykcję (tu jego nauczycielem był Stanisław Igar, filmowy Don Gaspar Soarez).Jednak już w pierwszym dniu pracy na planie, przy realizacji sceny spotkania Alfonsa z Kabalistą (Adam Pawlikowski) okazało się, że polski paryżanin (który w teatrze bywał głównie halabardzistą) nie jest w stanie udźwignąć roli – sam się tłumaczył, że krępuje go tak liczna ekipa. Kilka dni później Has, po konsultacji z autorem zdjęć Mieczysławem Jahodą i kierownikiem produkcji Ryszardem Straszewskim, podjął decyzję o zerwaniu z nim kontraktu, uzasadniając, że Clair „nie posiada kwalifikacji aktorskich, jakie stawia przed nim film”, a „jego sposób prowadzenia dialogu nie może być żadną miarą uznany za zadowalający”.Puentą całej tej niecodziennej sytuacji było zwołanie w kwietniu 1964 roku specjalnej komisji mającej zdecydować o wypłaceniu „gwieździe z Francji” odszkodowania za zerwaną umowę. Clair dokumentował przed nią swój dorobek aktorski, skarżył się na złe traktowanie na planie (Has miał tłumić jego inwencję) oraz niewłaściwie dobrany kostium i perukę, co uniemożliwiało dobre wykonanie zadania aktorskiego.Ostatecznie wypłacono mu odszkodowanie, a – szyty na inną, dosłownie i w przenośni, miarę – mundur kapitana gwardii walońskiej włożył Zbigniew Cybulski, którego nazwisko padło podczas jednej z nocnych narad ekipy kostiumowej superprodukcji, zmuszonej do natychmiastowego znalezienia odtwórcy głównej roli. Ten werk z planu, z André Clairem i Wojciechem Jerzym Hasem na początku zdjęć to właściwie jedyny wizualny ślad tego, że ów mundur pierwotnie miał nosić ktoś inny.Opracowanie | Katarzyna WajdaInformacje i cytaty z książki Piotra Śmiałowskiego „»Proszę to wyciąć« czyli historia scen wyciętych z polskich filmów w pierwszym ćwierćwieczu PRL”, Universitas, Kraków 2024
Rękopis znaleziony w Saragossie, 1964, reż. Has Wojciech Jerzy
na zdjęciu: Clair Andre (z lewej) - aktor, Has Wojciech Jerzy (z prawej) - reżyser
-
/ 8Rolę Zofii w "Szyfrach" (1966), matki obsesyjnie wierzącej, że jej zaginiony podczas wojny nastoletni syn Jędrek żyje, Wojciech Jerzy Has miał zaproponować Elżbiecie Barszczewskiej (1913-1987). Aktorka, która od połowy lat 30. była jedną z najjaśniejszych gwiazd przedwojennego kina jako ekranowa Stefcia Rudecka w „Trędowatej” (1936) Juliusza Gardana czy Bronka w „Dziewczętach z Nowolipek” (1937) Józefa Lejtesa – do tej pory nie pojawiła się w powojennym.Wedle relacji żony reżysera, Jadwigi Has, Barszczewska poprosiła o zdjęcia próbne i mimo pewnych ustępstw ze strony Hasa nie chciała się zgodzić na charakteryzację, jakiej wymagała rola pogrążającej się w chorobie psychicznej Zofii – ten ekranowy wizerunek miał być dla niej nie do zaakceptowania. Na jedyny powojenny występ przed filmową kamerą aktorka zdecyduje się dekadę później, grając w telewizyjnym filmie Zbigniewa Kamińskiego „Rytm serca” (1977).Rolę Zofii przyjęła za to – według Jadwigi Has z radością – Irena Eichlerówna (1908-1990), która przed wojną była przede wszystkim uznaną aktorką teatralną, choć miała w dorobku dwa filmy: „Wyrok życia” (1933) Juliusza Gardana i „Różę” (1936) Józefa Lejtesa.W trzecim, o symbolicznym tytule „Powrót” (1948) Bořivoja Zemana, zagrała tuż po tym, jak wiosną 1948 roku wróciła z wojennej emigracji (od 1940 roku mieszkała w Brazylii). Ta historia kobiety, która po powrocie z obozu koncentracyjnego szuka swojego dziecka, nie trafiła jednak w swój czas: film – już ze zmienionym tytułem „Ślepy tor” – był jednym z negatywnych bohaterów osławionego Zjazdu Filmowego w Wiśle w listopadzie 1949 roku, przykładem niedobrych, niepożądanych tendencji („odchylenia burżuazyjne”). W efekcie podtrzymano wcześniejszą decyzję o niedopuszczeniu go na ekrany – po raz pierwszy został pokazany w telewizji dopiero wiosną 1991 roku, już po śmierci aktorki.Tym samym rola Zofii w „Szyfrach” stała się de facto jedyną powojenną Eichlerówny. I paradoksalnie to, co raziło np. w „Róży”, ów charakterystyczny dla aktorki sposób mówienia, rodzaj melorecytacji czy deklamacji – tutaj bardzo pasowało. Jej sceniczna maniera, stanowiąca znak rozpoznawczy w teatrze, pomogła zbudować tę postać zawieszoną w czasie, kobiety – przywodzącej na myśl figurę Mater Dolorosa, Matki Boskiej Bolesnej – powtarzającej tę samą opowieść o zaginięciu syna niczym modlitwę i podkreślić widoczny w „Szyfrach” element religijny. Stworzyć wyjątkową kreację w filmie, którego – nomen omen – zaszyfrowaną złożoność i oryginalność dzisiaj doceniamy.Opracowanie | Katarzyna Wajda
więcej -
/ 8„Lalka” (1968) Wojciecha Jerzego Hasa była jedną z najkosztowniejszych (ale też, jak się okazało, najbardziej zyskownych) polskich produkcji.Z 35 milionów złotych budżetu aż 12 wydano na imponującą oprawę plastyczną: 500 kostiumów, ponad 2 tysiące dekoracji i rekwizytów. Scenografia, tak ważna w każdym filmie Hasa, tutaj staje się – obok Wokulskiego, Izabeli i Rzeckiego – czwartym głównym bohaterem.Szczególnie imponująca była, inspirowana malarstwem Józefa Pankiewicza, olbrzymia dekoracja Krakowskiego Przedmieścia i Powiśla zbudowana na miejskim wysypisku w pobliżu wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Największa dekoracja w ówczesnym polskim kinie, co dobrze pokazują zdjęcia dokumentacyjne Jerzego Troszczyńskiego. Tych warszawskich plenerów nie było zresztą dużo – większość scen rozgrywa się we wnętrzach – stąd też zarzuty, że w adaptacji tak bardzo warszawskiej i realistycznej powieści jak „Lalka”, tak mało Warszawy.Dla Hasa ważniejsza od rodzajowości była jednak klaustrofobiczna atmosfera (bohaterowie krążą wokół tej samej części Krakowskiego Przedmieścia) obumierającego miasta, co podkreślają sceny na Powiślu, gdzie Jerzy Skarżyński porozrzucał – wzorem „Rękopisu znalezionego w Saragossie” – czaszki zwierząt, duże rogi czy szkielet konia. Powiśle – a ściślej: plany jego przebudowy – pojawia się też jako temat rozmowy Wokulskiego z doktorem Szumanem, rozmowy, która choć nieobecna w powieści, to, jak podkreślał Has, mogła się zdarzyć. I była potrzebna dla podkreślenia koncepcji tej postaci, jak bowiem wyjaśniał reżyser w wywiadzie dla „Filmowego Serwisu Prasowego” (1968/19): „Pragniemy pokazać człowieka pełnego zapału, energii, nieprzeciętnych zdolności, ożywionego potężną wola czynu, działania – i bezskutecznie usiłującego przełamać barierę konwenansu, snobizmu, głupoty i zawiści. Przysłowie mówi: »Trudno być prorokiem we własnym kraju«. W Polsce chyba najtrudniej. Człowiek aktywny, zaangażowany (…), któremu na domiar złego dobrze się wiedzie – jest zjawiskiem niepokojącym, budzi bowiem sumienia, ożywia zawiści, rodzi kompleksy".I dalej: „Wokulski pochylony nad planem przebudowy Powiśla – tej nigdy nieziszczonej obsesyjnej idei – w rozmowie z Szumanem daje wyraz swojemu zniechęceniu. (…) To nie zawiedziona miłość czyni Wokulskiego postacią tragiczną, lecz to, co owo uczucie przybierające formy zastępczego celu i duchowego azylu, prowokuje i podsyca: brak poczucia własnej wartości. Wynika to z bezowocności czynów, z kompromitacji idei, z niemożności wypełnienia konstruktywnym działaniem otaczającej bohatera próżni".Opracowanie | Katarzyna Wajda
Lalka [1968], 1968, reż. Has Wojciech Jerzy
Autor: Troszczyński Jerzy