-
/ 10
1. „Do widzenia do jutra” jest kinowym debiutem reżyserskim Janusza „Kuby” Morgensterna, ściślej rzecz biorąc: trzecią i – wreszcie zakończoną sukcesem – próbą debiutu. Pierwszą podjął jeszcze jako student łódzkiej szkoły filmowej: razem z uczelnianymi kolegami, Tadeuszem Chmielewskim i Kazimierzem Kutzem, chciał zrealizować film nowelowy pt. „Cena barykady”, oparty na powstańczych opowiadaniach Jerzego Lutowskiego (sam byłby reżyserem trzeciej noweli pt. „Butelka burgunda”). Datowany na marzec 1956 roku scenariusz został jednak odrzucony przez Komisję Ocen Scenariuszy – gdyby film powstał, byłby pierwszą fabułą poruszającą temat powstania warszawskiego. Drugie podejście było już samodzielną próbą Morgensterna, także wojenną, bo chciał adaptować opowiadanie „Buty” Jana Józefa Szczepańskiego – ich wspólnie napisany scenariusz również nie został skierowany do realizacji (i można tylko snuć hipotezy, jakie miejsce zająłby wśród klasyki polskiej szkoły filmowej, bo ta opowieść o „zarażeniu złem” mogła była budzić kontrowersje).
W międzyczasie Morgenstern zdobywał już doświadczenie zawodowe (jak zresztą większość absolwentów łódzkiej szkoły filmowej) jako asystent i II reżyser u boku Wandy Jakubowskiej, Jerzego Kawalerowicza, a przede wszystkim Andrzeja Wajdy, którego filmy rzeczywiście współtworzył. To on bowiem wymyślił ekspozycję „Kanału” (1956) z narratorem zapowiadającym śmierć członków oddziału Zadry, zmieniając tym samym perspektywę widza. On też zamienił widniejącą w scenariuszu „Popiołu i diamentu” (1958) scenę jedzenia sałatki w ikoniczną scenę zaduszkową z zapalanymi przez Maćka szklankami ze spirytusem (z „Czerwonymi makami na Monte Casino” w tle). Także dzięki niemu tę rolę zagrał Zbyszek Cybulski – głównym kandydatem do niej wydawał się być Tadeusz Janczar, który miał zresztą podsunąć Wajdzie powieść Andrzejewskiego jako materiał na film (grał w radiowej adaptacji). Morgenstern przekonał jednak reżysera, by mu zaufał i zaangażował Cybulskiego (którego ten znał zresztą ze swojego debiutanckiego „Pokolenia”, choć rola aktora w większości padła ofiarą cenzury) – kluczowe były zdjęcia próbne i scena rozmowy z Andrzejem w toalecie, gdy Maciek kiwa się, opierając o drzwi. Kiedy szef „Kadru”, Jerzy Kawalerowicz, wykazywał jednak spory sceptycyzm wobec tej kandydatury, Morgenstern miał nawet zaszantażować Wajdę, że jeśli nie weźmie Cybulskiego, to on też zrezygnuje z filmu. Szczęśliwie skończyło się na samej groźbie.
Ta dobra (a z perspektywy historii polskiego kina wręcz bezcenna) rada była nie tylko życzliwym gestem Morgensterna, świetnym pomysłem (jednym z wielu, którymi bezinteresownie dzielił się będzie z kolegami-filmowcami, zyskując powszechną sympatię) – miała bowiem drugie dno: pracę na planie Wajdy mógł łączyć z przygotowywaniem własnego filmu, owego wyczekiwanego debiutu którego Cybulski był głównym scenarzystą. Współtwórca Szkoły Polskiej, na planie jednego z arcydzieł tego nurtu, we współpracy z aktorem, któremu rola Maćka da status idola i ikony kina, zacznie wymyślać własną, daleką od wojny, współczesną, filmową historię.Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Morgenstern Janusz - reżyser, Cybulski Zbigniew - aktor, Laskowski Jan - operator
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 10
2. „Do widzenia, do jutra”, liryczna wariacja opowieści o (męskim) Kopciuszku i (francuskiej) księżniczce, być może nie powstałaby, gdyby nie letni obóz dla studentów szkół artystycznych w Ludwisinie pod Warszawą, na który na początku lat 50. pojechał Janusz Morgenstern. Tam właśnie poznał Zbyszka Cybulskiego i Bogumiła Kobielę, którzy w 1953 roku, już jako absolwenci krakowskiej PWST uczelni, razem z reżyserką Lidią Zamkow całą grupą (m.in. była w niej Kalina Jędrusik) wyjadą do Trójmiasta, by tam grać w Teatrze Wybrzeże. Morgenstern – także przy okazji swoich zawodowych obowiązków, m.in. zdjęć do „Opowieści atlantyckiej” (1954) – ich tam odwiedzał. Zafascynowało go tamtejsze środowisko teatrzyków studenckich: Teatrzyku Rąk „Co To” i „Bim-Bomu”. Tym drugim, złożonym ze studentów Politechniki Gdańskiej i Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, a więc przyszłych inżynierów, architektów i plastyków, kierowali nominalnie właśnie Cybulski z Kobielą. W praktyce robił to przede wszystkim Zbyszek, oddelegowany do tej pracy przez macierzysty teatr, bo na profesjonalnej scenie jako aktor radził sobie raczej średnio, zwłaszcza, że też źle (z)nosił kostium. Znakomicie za to – zwłaszcza ze swoim temperamentem społecznika – odnalazł się w roli kierownika i reżysera teatrzyku. I nie bez powodu potem te bim-bomowe lata gdańskie (1954-1960) nazwie najszczęśliwszym okresem życia. Szczęśliwe i dla Morgensterna, który po nieudanych próbach podjęcia tematu wojennego w kinie, swoją inspirację zobaczył w tej trójmiejsko-artystycznej współczesności, zaczynając myśleć o sportretowaniu na ekranie tego pokolenia i środowiska. Stąd też propozycja złożona Cybulskiemu, by napisał scenariusz nad którym mogliby pracować wieczorami na planie „Popiołu i diamentu”, zwłaszcza, że w filmie Wajdy zagrał również drugi „bim-bomowiec” – i współscenarzysta „Do widzenia, do jutra” – Bogumił Kobiela. W filmie pojawią się członkowie obu teatrzyków studenckich – „Bim-Bom” tutaj jako „Tik-Tak” – oraz fragmenty spektakli.
Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Muszyńska Grażyna - aktorka, Cybulski Zbigniew - aktor
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 10
3. Oficjalnie scenarzystów „Do widzenia, do jutra” było trzech: Zbigniew Cybulski, Bogumił Kobiela i Wilhelm Mach – a kolejność alfabetyczna oddaje też stopień ich ważności. Głównym autorem był bowiem Cybulski, Kobiela ponoć napisał tylko jedną scenę, która i tak nie znalazła się w filmie, podobnie jak sam aktor, wtedy pochłonięty rolą Piszczyka w Munkowym „Zezowatym szczęściu” (1960). Pisarz Wilhelm Mach pełnił zaś rolę swoistego figuranta, którego dobrze widziane wśród władz kinematografii nazwisko pozwoli przepchać tekst przez Komisję Ocen Scenariuszy (KOS). Pomysł ten wyszedł od Tadeusza Konwickiego, kierownika literackiego „Kadru”, który, znając historię poprzednich scenariuszy Morgensterna, chciał, by trzecie podejście do debiutu było wreszcie tym udanym. Mach, który prywatnie był jego przyjacielem, przystał na podobny układ i choć uczestniczył w spotkaniach, nie pozostawił na scenariuszu wyraźnego autorskiego śladu. Tym, który ów ślad pozostawił, ale nie odnotowała go czołówka filmu, był za to Stanisław Dygat: pisarz sam zaoferował reżyserowi pomoc w szlifowaniu dialogów.
Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Morgenstern Janusz (na lewo od Tuszyńskiej) - reżyser, Tuszyńska Teresa (w kapeluszu) - aktorka, Waśkowski Mieczysław (najniżej, pierwszy od prawej) - współpraca reżyserska, Konwicki Tadeusz (na prawo od Tuszyńskiej) - kierownik literacki, Włodarczyk Jan (na dole, drugi z lewej) - kierownik zdjęć, Stawicki Jerzy (w najwyższym rzędzie, trzeci z prawej) - operator kamery, Altman Tadeusz (w najwyższym rzędzie, drugi z prawej) - dźwięk, Kęsikowski Roman (w najwyższym rzędzie, pierwszy z prawej) - współpraca charakteryzatorska
Autor: Troszczyński Jerzy
-
/ 10
4. Scenariusz został przedstawiony Komisji Ocen Scenariuszy 14 kwietnia 1959 roku. Zabierający głos zazwyczaj krytykowali nadmiar sentymentalizmu, choć jednocześnie dostrzegali potencjał tej historii. I tak np. Jerzy Andrzejewski, zalecając selekcję materiału, podkreślał znakomite dialogi i mówił, że „z tego może powstać film wdzięczny, sympatyczny, pełen nastrojowości. (…) To jest trochę bajka w stosunku do naszej rzeczywistości, ale tam nie ma lukrowania, jest ładna miłość, ich uczucie jest przyjemne i wzruszające. Jestem za zrealizowaniem scenariusza, bo z tego może wyjść przyjemny film”. Krzysztof Teodor Toeplitz za walor uznał środowisko owych teatrzyków studenckich jako tło fabuły, Antoni Bohdziewicz zaś eksponował potencjał wychowawczy, bo scenariuszowa młodzież pozbawiona chamstwa. Tadeusz Konwicki, podczas tego spotkania jako przedstawiciel „Kadru” pełniący rolę obrońcy scenariusza, pociągnął ów wątek dydaktyczny, podkreślając, że członkom zespołu spodobało się właśnie takie sportretowanie młodych, jako pozbawionych cynizmu i nonszalancji, tak chętnie pokazywanych we współczesnym kinie jako cechy charakterystyczne tego pokolenia. Dodał także: „Nie zgadzam się z tezą, że tekst jest czułostkowy, a takie zdanie na dzisiejszej Komisji wynikło z tego, że część przedmówców należy do brutalizujących. Ja jako autor sentymentalny nie widzę tych zdrożności i przypuszczam, że ta strona nie jest największą wadą tego tekstu”. Poparł go obecny na spotkaniu Bogumił Kobiela, wyznając: „Mimo że kwestionowano w trakcie dyskusji postacie tych chłopców, to chciałem zebranych zapewnić, że przed pięcioma laty myśmy rzeczywiście tacy byli i do tego scenariusza podchodzimy trochę pod kątem widzenia biografii, tak wyglądały sprawy naszego życia. (…) Było w naszym życiu wiele historyjek niesłychanie śmiesznych, ale tacy byliśmy przed pięciu laty, jak przyjechaliśmy na Wybrzeże”.
To posiedzenie KOS dla twórców zakończyło się sukcesem, scenariusz zaakceptowano i skierowano do realizacji. Także dlatego, że jego wielki atut stanowiła owa współczesność: wiosną 1959 roku, kiedy przez ekrany przeszły już takie obrazy jak „Kanał”, „Eroica” (1957) czy „Popiół i diament”, wiadomo już było, jak niebezpieczne mogą być filmowe powroty do stosunkowo niedawnej, wojennej przeszłości – pożądane były więc te względnie bezpieczniejsze obserwacje obecnej rzeczywistości. W tym kontekście podkreślanie przez Konwickiego i innych potencjału dydaktycznego scenariusza „Do widzenia, do jutra”, było dobrą strategią.Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Cybulski Zbigniew - aktor, Tuszyńska Teresa - aktorka
Autor: Kubiak Tadeusz
-
/ 10
5. Filmowa Marguerrite miała, jak dość powszechnie wiadomo, swój pierwowzór, czyli Françoise Grisard (później Françoise Bourbon), nastoletnią córkę Marcela Grisarda, francuskiego konsula w Gdańsku (1956-1960). Zainteresowana sztuką dziewczyna, na co dzień uczennica liceum w Wiedniu (w Polsce nie było wówczas szkół z wykładowym francuskim), spędzając tutaj wakacje szybko zaprzyjaźniła się z tutejszą młodzieżą artystyczną, w tym oczywiście środowiskiem „Bim-Bomu”. Nie wiadomo jednak – czy raczej: trudno ustalić z całą pewnością – który z jego męskich przedstawicieli czuł do niej (z wzajemnością) coś więcej niż koleżeńską sympatię. W kontekście „Do widzenia, do jutra”, najbardziej filmowa byłaby oczywiście wersja ze Zbyszkiem Cybulskim, który bywać miał w domu Grisardów i platonicznie kochać się w młodej Francuzce (uczucie to, w tej samej formie podzielał ponoć jego najbliższy przyjaciel i także bywalec willi konsula Bobek Kobiela). Ma ona swoich zwolenników, ale zaprzeczył jej inny „bim-bomowiec”, Wowo Bielicki (w filmie adoruje też Margueritte), deklarując, że to między nim a Françoise „był romansik”. Jeszcze inną wersję podaje wywodzący się z tej grupy Jacek Fedorowicz: inspiracją „Do widzenia, do jutra” był niewinny flirt córki konsula z Alanem Skowyrą, który trafił do „Bim-Bomu”, by – jako sobowtór Gérarda Philipe’a – wystąpić tam w parodii francuskiego filmu. I już został, przy okazji poznając Françoise. Przyjmując tę wersję jako (jedyną) prawdziwą, słuszny jest komentarz satyryka, że w filmie Morgensterna w Alana Skowyrę wcielił się sam Zbyszek Cybulski.
Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Bielicki Włodzimierz - aktor, Tuszyńska Teresa - aktorka
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 10
6. „Do widzenia, do jutra” nie byłoby bez Teresy Tuszyńskiej – pięknej dziewczyny na ekranie. Według najpopularniejszej wersji – opowiadanej przez samego Janusza
Morgensterna – obaj ze Zbyszkiem Cybulskim (a towarzyszyć im miała żona reżysera, Krystyna Cierniak) zobaczyli 17-latkę na balu w liceum Batorego. A w niej – bohaterkę swojego filmu. Zdjęcia próbne z udziałem innych dziewcząt były więc formalnością, ale i pewną koniecznością: miały przekonać szefów Zespołu, że kandydatek było wiele – udział w nich wzięła m.in. Zofia Słaboszowska – ale Tuszyńska najlepsza.
Ta wersja – znowu – najbardziej filmowa i baśniowa, bo przywołuje historię Kopciuszka. Sama Teresa Tuszyńska, za chwilę słynna Tetetka, była jednak wówczas już raczej księżniczką – a na pewno bliżej jej było do tego statusu niż do nieznanej, odkrytej na balu piękności. Lubiąca się bawić nastolatka, bywalczyni studenckich klubów, szybko bowiem wpadła w oko fotografom. Jako 16-latka zdobyła tytuł Królowej Balu oraz Miss „Stodoły” i trafiła na okładkę „Kobiety i Życia”, co, w połączeniu z licznymi nieusprawiedliwionymi nieobecnościami i nadmiarem ocen niedostatecznych, skutkowało relegowaniem z Państwowego Liceum Techniki Teatralnej (do równoległej klasy chodził tam Krzysztof Kieślowski). Klasówki zastąpiła więc innym sprawdzianem, biorąc udział w konkursie „Przekroju”, powielającym wymyśloną wcześniej przez tygodnik „Film” formułę plebiscytu z hasłem „Piękne dziewczyny na ekrany”. Tuszyńska nie spełniała wymogów formalnych (nie miała ukończonych 17 lat, ani średniego wykształcenia), a mimo to trafiła do grona 28 (z 1200 zgłoszeń) finalistek, którym zrobiono zdjęcia próbne. Zgodnie z ogłoszonym w czerwcu 1958 roku werdyktem okazało się, że dziewczyną najbardziej utalentowaną i posiadającą najlepsze warunki zewnętrzne jest właśnie ona. Nagrodą był udział w filmie Jana Rybkowskiego „Ostatni strzał” (1958) – pojawiła się na ekranie (choć już nie w czołówce), ale z planu uciekła. Co jednak, o dziwo, nie skończyło się dla debiutantki wilczym biletem, bo wkrótce większą rolę w „Białym niedźwiedziu” (1959), u boku Gustawa Holoubka i Stanisława Milskiego, zaproponował jej Jerzy Zarzycki. Sama Tetetka była już wówczas modelką Mody Polskiej, od początku stając się ulubienicą jej szefowej, Jadwigi Grabowskiej, której cierpliwość nie raz wystawi na próbę. Znalazła się też wśród uczestników słynnego jazz campingu w Zakopanem w lutym 1959 i (wymieniona z nazwiska) bohaterów filmowej relacji z tego wydarzenia, dokumentu Bogusława Rybczyńskiego. Była więc postacią dość znaną, także w środowisku filmowców, co oczywiście nie wyklucza, że Morgenstern jej nie znał osobiście, ale trudno tu mówić o prawdziwym odkryciu nieznanej twarzy.
Niezależnie od tego, jak było naprawdę (i czy może np. uczestnik imprezy na Kalatówkach, zaprzyjaźniony z Morgensternem Roman Polański podsunął jej nazwisko), ten obsadowy wybór był trafieniem w dziesiątkę. Tuszyńska, choć formalnie amatorka, miała wrodzony talent, fotogeniczność, urodę i naturalny wdzięk, przydało się też z pewnością doświadczenie modelki. Niewiele jest w polskim kinie filmów z bohaterkami, które – jak w przypadku Tetetki – można określić jednym słowem: zjawiskowa.Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Tuszyńska Teresa - aktorka, Cybulski Zbigniew - aktor
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 10
7. Janusz Morgenstern do współpracy jako autora zdjęć zaprosił Jana Laskowskiego, który miał już za sobą nadmorskie doświadczenie z kamerą, czyli „Ostatni dzień lata” (1958) Tadeusza Konwickiego, a także wirtuozerski formalnie „Pociąg” (1959), którego premiera niemal zbiegła się w pracami na planie „Do widzenia, do jutra” (ekipa kręciła na Wybrzeżu w sierpniu i wrześniu 1959 roku). Operator dzień pracy zaczynał zresztą od porannej kąpieli w zimnym dosyć morzu – pływanie, jak mówił, pozwalało przewietrzyć głowę. Czasami te treningi za bardzo go wciągały i wyciągały dalej w morze: jeden z nich skończył się przymusową wizytą na komisariacie milicji. Funkcjonariusze oskarżyli go o próbę dopłynięcia do stojącego na redzie zagranicznego statku, by na jego pokładzie nielegalnie opuścić kraj. Szczęśliwie, wezwany kierownik produkcji wyjaśnił sprawę i uwolnił operatora.
Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Morgenstern Janusz - reżyser, Cybulski Zbigniew - aktor, Laskowski Jan - operator, Tuszyńska Teresa - aktorka
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 10
8. „Do widzenia, do jutra” to też debiut Krzysztofa Komedy jako autora muzyki do pełnometrażowej fabuły. Co ciekawe, nie wyszła ona tak, jak planował, bo chciał wyeksponować szmery związane z postacią Margueritte, ale ze względów technicznych nie wyszło. Niezależnie od tego pozostała jedną z filmowych wizytówek Komedy – i jedną z tych, które w 1995 roku zainspirowały Wojciecha Młynarskiego do napisania do nich tekstów. „Bez jutra nie da się żyć” nawiązuje oczywiście do filmu, pojawiają się frazy typu „Bo jutro jest promienne jak Teresy wzrok, Teresy twarz…”, „Bo jutro jest radosne tak jak Zbyszka wzrok, jak Zbyszka bieg”. Komeda pojawia się też w „Do widzenia, do jutra” jako pianista w piwnicznym klubie – muzyka jego zespołu w tzw. scenie dansingowej rozbrzmiewa w tle rozmowy Jacka (Cybulski) tańczącego z Joasią (Grażyna Muszyńska), istotniejsze tu dialogi ją rozpraszają. Kompozytorowi spodobał się grany czy też improwizowany wtedy motyw i rozwinął go w dłuższy utwór – „Moją balladę”. A potem Agnieszka Osiecka napisała do tej muzyki tekst i powstała piosenka „Nie jest źle”, po raz pierwszy wykonana w 1963 roku przez Urszulę Dudziak – potem śpiewała ją m.in. Teresa Tutinas, a współcześnie Maria Sadowska.
Pierwsze zawodowe spotkanie Komedy i Morgensterna nie było ostatnim: reżyser wkrótce potem poprosił jazzmana o napisanie muzyki do krótkometrażowego „Ambulansu” (1961), jedynego jego filmu poruszającego temat Zagłady (inicjatorem i scenarzystą był Tadeusz Łomnicki). Morgenstern, żydowski chłopak z kresowych Mikuliniec, który jako jedyny z rodziny ocalał, nikomu (może poza swym przyjacielem, Romanem Polańskim) nie opowiedział o swoich wojennych przeżyciach, nie wracał do tamtych (i jeszcze przedwojennych) wspomnień, powtarzając „Mam dar zapominania”. Kiedy jednak Komeda wyznał, że jako kompozytor jest bezradny wobec tego filmu, nie wie, jaką muzyką go zilustrować – reżyser zanucił mu żydowską piosenkę z dzieciństwa. I wtedy muzyk odnalazł właściwe dźwięki. Ich ostatnim wspólnym filmem będzie komedia „Jutro premiera” (1962).Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Komeda Krzysztof (przy pianinie) - aktor, Bielicki Włodzimierz - aktor, Muszyńska Grażyna (bokiem) - aktorka
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 10
9. Znany z częstego spóźniania się Zbyszek Cybulski spóźniał się też podczas pierwszego dnia zdjęć w Gdańsku. Na tyle długo, że – jak wspomina Jacek Fedorowicz w swojej żartobliwej autobiografii „Mistrz offu” – pojawił się pomysł, że jeśli aktor spóźniać się będzie dłużej (to znaczy przez kolejne dni) wówczas w roli Jacka zastąpi go właśnie on, ekranowy Jurek. Szczęśliwie spóźnienie dobiegło końca, Cybulski się pojawił, więc Fedorowicz mógł zadebiutować zgodnie ze scenariuszem jako Jurek. Debiut pamiętny dla debiutanta, ale też ekipy i debiutującego reżysera, bo debiutanckie ujęcie – gdy Jurek prosi Jacka „Pożycz dwie dychy na taksówkę” – powtarzane ponoć 21 razy.
Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Fedorowicz Jacek - aktor, Cybulski Zbigniew - aktor
Autor: Pyda Wiesław
-
/ 10
10. W jednej ze scen rozgrywającej się w piwnicznym klubie, Jacek dosiada się przy barze do ciemnowłosej dziewczyny i próbuje ją (dość nieskutecznie) poderwać:
„- Kim pani właściwie jest?
- Nie poznaje pan? Księżniczka Soraya.
- Ach tak...To dziwne, bo ja jestem szach perski.
- Wykluczone.
- Dlaczego?
- Musiałabym pana znać”.
Księżniczka Soraya była rodzajem ówczesnej celebrytki, byłą już żoną szacha Iranu – ich ślub był równie wystawny jak późniejszy rozwód głośny. A tą piękną dziewczyną o niskim głosie jest Barbara Baranowska, absolwentka ASP i znana już wówczas graficzka, ilustratorka książek dla dzieci. I, co istotne, autorka plakatu filmowego „Do widzenia, do jutra”, a w przyszłości do takich filmów jak „Dziewczyna z dobrego domu”, „Dotknięcie nocy”, „Poznańskie słowiki” czy „Mąż swojej żony”. Sama była wówczas żoną pisarza Adolfa Rudnickiego i projektowane przez nią okładki jego książek staną się jedną z jej zawodowych wizytówek. Drugim mężem Barbary Baranowskiej zostanie reżyser Andrzej Żuławski, a kiedy ich związek się rozpadnie, pozostaną relacje zawodowe: ona zrobi m.in. plakat do jego „Opętania” (1981), a także okładkę „Certitude” (1985), płyty nagranej przez Sophie Marceau, późniejszą partnerkę reżysera. Od końca lat 60. artystka mieszka w Paryżu.Opracowanie | Katarzyna Wajda
Do widzenia, do jutra, 1960, reż. Morgenstern Janusz
na zdjęciu: Baranowska Barbara - aktorka, Cybulski Zbigniew - aktor
Autor: Pyda Wiesław